Dwóch górali postanowiło sprawdzić ile ludzi jest w knajpie w Żywcu.
Uradzili, że jeden będzie wyrzucał gości a drugi liczy. Tak tez zrobili.
Słychać brzęk tłuczonego szkła, okrzyk „O Jezu” a góral liczy:
– Roz,
Znowu okrzyk i:
– Dwa
W pewnym momencie brzęk i wylatujący mówi:
– Teroz nie licz bo to jo.

U bacy turysta się drapie, Baca zauważając to pyta:
– No cóż panocku wsiura was ugryzła?
– Nie w plecy.

Turystka nie zdąży wrócić do schroniska przed nocą, więc postanawia zatrzymać się u bacy.
Baca się zgodził.
Wieczorem zebrało mu się na miłość.
Wziął litr bimbru i dobiera się do turystki.
Ta uprzedza, że ma okres, ale bacy to nie przeszkadza.
Rano baca budzi się, niewiele pamięta, patrzy pościel zakrwawiona, turystki nie ma, więc szuka.
Nie znajdując jej nigdzie, siada i mówi do siebie:
– Jo jom chyba zabił!
Ale pobiegł jeszcze do łazienki, patrzy w lustro i mówi:
– Jo jom chyba zeżarł.

Turysta pyta bacę:
– Baco dam Wam 2000 zł, za jedną noc z Waszą Gaździną.
Baca się namyślił i mówi:
– Ale tylko za jedną nockę?
– Tak – mówi turysta – chcę posmakować, jak to jest z rodowitą góralką.
Zapada noc.
Gaździna się rozbiera, turysta też.
Nagle Gaździna oznajmia:
– Gniewom się!
Zaniepokojony turysta pyta:
– Ale dlaczego się gniewacie, dyć Wos jeszcze nawet nie tknąłem?
– Ni jo sie gniewom, ino Wom się gnie.

Baca wprowadził swoją teściową na szczyt Giewontu i mówi do niej:
– suchojcie mnie kobito, mój dziadziuś swoją teściową w Dunajcu utopił, mój tatuś swoją teściową ciupaską zaciukał, a jo Cię kobito puszczam wolno.

Zapisują bacę do spółdzielni produkcyjnej.
– Dacie krowę do spółdzielni?
– Dom.
– Dacie konia do spółdzielni?
– Dom.
– Dacie owce do spółdzielni?
– Nie dom.
– Dlaczego?
– Bo mom.

– Wojtek, wyście taki mądrala, wsytko prawie wiycie, to powiydzcie wiela jest prowd?
Gazda na to:
– Jo znom jino trzy. Piyrso to świynto prowda, drugo tyż prowda, i trzecio gówno prowda.