Co żołnierz je?
Żołnierz je obrońcą ojczyzny.

Kowalski jak co dzień przyszedł spóźniony do pracy i zbiera ochrzan od szefa:
– Był pan w wojsku, Kowalski?
– Byłem.
– I co tam panu mówił sierżant, jak się pan spóźniał?
– Dzień dobry, panie majorze.

Odbywa się szkolenie.
Kapral daje komendę:
– Maski założyć
– Maski zdjąć
– Maski założyć
– Maski zdjąć
– Kowalski, dlaczego nie zdjąłeś maski?
– Zdjąłem, obywatelu kapralu!
– Ale morda.

Inspekcja generała w koszarach.
Przy wejściu stoi młody żołnierz, czapka przekrzywiona, zasalutował niedbale a generał:
– Żołnierzu, zamieńmy się rolami, pokażę Wam, jak powinno się witać generała w jednostce.
No to młody się zamienił, wyszedł z pomieszczenia i wchodzi tak jak przed chwilą generał.
Generał stanął jak struna na baczność, zasalutował aż było świst powietrza słychać.
– Panie generale, melduję posłusznie, że…
A na to młody klepie go w ramię i mówi:
– Dajcie spokój z tym generałem, ja też kiedyś byłem zwykłym, młodym szeregowcem…

Po co żołnierz ma płaszcz?
Żołnierz ma płaszcz po kolana!

Szeregowemu Kowalskiemu zmarła matka. Kapitan zleca kapralowi, by w jakiś delikatny sposób przekazał smutną wieść żołnierzowi. Kapral robi zbiórkę plutonu.
– Szeregowi, którym zmarła matka… trzy kroki wystąp!
Wystąpiło kilku.
– Szeregowy Kowalski, dwa dni paki za niewykonanie rozkazu!

Wizytacja w jednostce wojskowej.
Dowódca, plutonowy Broda zdaje relację wizytującemu generałowi:
– Największym moim osiągnięciem jest wprowadzenie bezwzględnej dyscypliny.
W tym momencie otwierają się drzwi, wsuwa się głowa kaprala Maruszaka i mówi:
– Ej, Ty stary moczymordo, biorę gazika, bo jedziemy z plutonowym Gwoździem po wódkę na wieczór, dobra?
Głowa się wycofuje, drzwi trzaskają, a pułkownik – dostrzegając zdziwienie w oczach generała – spokojnie wyjaśnia:
– Widzi pan, jeszcze rok temu żaden z nich by się nawet nie zapytał.

Był rok 1943.
Spory konwój przemierzał wody północnego Atlantyku w drodze do Murmańska.
Była jasna, księżycowa noc.
Na mostku polskiego statku, kapitan wzywa bosmana i rzecze:
– Widzicie bosmanie ten ląd trzy mile na prawej burcie? Właśnie U-boot strzelił torpedę.
Idziemy w ciasnym szyku bez możliwości manewru.
Według moich obliczeń, torpeda ta trafi nas za pięć minut.
Zejdźcie do załogi i przygotujcie marynarzy do opuszczenia statku.
Nie ma dla nas ratunku.
Bosman, nie dyskutując, czym prędzej ruszył w głąb parowca by wykonać rozkaz.
Ale, że był osobnikiem nie pozbawionym humoru, a przy tym chłop jak niedźwiedź, postanowił obrócić całą sprawę w żart.
Wszedł do pomieszczeń załogi, zebrał marynarzy i rzecze:
– Widzicie chłopcy ten stołek tutaj? Jak zaraz pier*.*nę w niego członkiem, to cały statek w drebiezgi pójdzie.
Marynarze, acz doskonale wiedzieli o mitycznej wręcz sile bosmana, tym razem wybuchnęli śmiechem, kiwając głowami z niedowierzaniem.
Rozeźlił się bosman okrutnie i jak nie wrzaśnie:
– To się załóżcie, gnojki jedne, jak żeście tacy pewni, a w międzyczasie zakładać kamizelki ratunkowe.
Rozweseleni marynarze zaczęli zbierać pulę zakładu, zakładając przy okazji kapoki.
Bosman odczekał chwilę, spojrzał na zegarek, nonszalanckim ruchem wyciągnął „narzędzie”, spojrzał pogardliwie wokoło i WHAAAAAAM!
Statek poszedł w drzazgi!
Pośród rozbitków, którzy uszli z życiem, byli bosman i kapitan.
W pewnym momencie podpływa do bosmana kapitan, cały szary z przerażenia.
– Na Boga, bosmanie, co się stało? Torpeda minęła statek za rufą!

Dwaj żołnierze fasują w kuchni śniadanie. Po skosztowaniu porcji zaczynają miedzy sobą sprzeczkę. Jeden twierdzi, że to kawa, drugi, że herbata. Kiedy się tak w najlepsze sprzeczają, wychyla kucharz przez okienko kuchni swoja łepetynę i pyta:
– Hej! Chłopcy! Czy chce tam kiery z wos jeszce troszka kakao?

Na ćwiczenia wojskowe rezerwistów powołano znanego profesora.
W kancelarii sierżant pyta:
– Czy chodził pan do szkoły?
– Tak. Skończyłem podstawówkę, potem liceum, następnie dwa fakultety na studiach, potem doktorat…
– Dość! – przerywa sierżant. – Zapiszcie kapralu, że umie czytać.

Pan pułkownik wykłada balistykę.
Narysował armatę, cel i pocisk lecący po krzywej balistycznej.
Tłumaczy, że tor pocisku dlatego się zakrzywia, ponieważ gazy prochowe wyrzucają go do góry a ziemia ściąga w dół.
Na to jakiś złośliwy student zapytuje:
– Obywatelu pułkowniku, a jeżeli działo będzie na okręcie, to nie będzie tam ziemi tylko woda. Jak to będzie wtedy?
Pułkownik myślał długo.
W końcu zakrzyknął z oburzeniem:
– My tu jesteśmy wojska lądowe!

Szeregowy Masztalski zdaje egzamin na kaprala.
– Ile mamy stron świata? – pyta egzaminujący go sierżant.
– Mamy cztery strony świata – odpowiada Masztalski.
– Błąd, szeregowy, błąd. Mamy sześć stron świata.
– Ależ nie, panie Sierżancie, mamy cztery strony świata.
– Wy mi się tutaj nie wymądrzajcie, zaraz Wam zresztą udowodnię.
Co mówi podręcznik na stronie 324?
„Mamy cztery strony świata.”
Oj, faktycznie, w takim razie pomyliłem sobie z gitara.