Początkujący narciarz pyta bacę:
– Czy ten zjazd jest niebezpieczny?
– A gdzie tam panocku, wszyscy zabijają się dopiero na dole!

Idzie pani z miasta na Gubałówkę, ale nie wie która godzina.
Widzi bacę miotającego gnój i nie wie jak się go spytać o godzinę. Myśli czy proszę pana czy góralu…
– Panie gnojarzu, która godzina – pyta w końcu
Baca spojrzał w niebo, potem na cień padający od wideł i też nie wiedział jak odpowiedzieć czy proszę pani, czy lasko…
– 12 Ty k*rwo z miasta!

Egzaltowana turystka mówi do górala:
– Ależ pan musi być szczęśliwy… patrzy pan na zaślubiny górskich
szczytów z obłokami, widuje pan zachodzące słońce wypijające czar
niknącego tajemniczego dnia…
– Oj widywałem ja, widywałem – przerywa góral – ale już teraz nie piję.

Siedzi baca nad przepaścią i liczy:
– 126, 126, 126….
Przechodził obok turysta i pyta:
– Baco, co tak liczycie?
– 126,126,126…
Podszedł do bacy i…sru do przepaści.
– 127, 127, 127.

Amerykańscy turyści wybrali się na spacer do rosyjskiego lasu.
Pech chciał, że spotkali niedźwiedzia.
Wrzask, panika, rzucają się do ucieczki.
Niedźwiedź za nimi.
Nieopodal, na polance biesiaduje grupa Rosjan.
Kocyk, wódeczka, zakąska, flaszeczki chłodzą się w strumyku.
Pełna kultura, nie wadzą nikomu.
Nagle na polanę wpada wrzeszcząca zgraja i przebiega przez środek pikniku.
Kocyk zdeptany, wódka rozlana – granda!
Rosjanie gonią więc intruzów i spuszczają wszystkim wpiernicz.
Już trochę uspokojeni wracają na miejsce imprezy.
Jeden zauważa mimochodem:
– Ten w futrze to nawet nieźle się naparzał…

Siedzi Baca na górce i buja się.
Podchodzi turysta i pyta się Bacy:
– Baco, co robisz?
– Waham się.
– Jak to się wahasz?
– Ano panoczku byłem wczoraj ze starą na weselu. Dostałem po mordzie, ukradli mi portfel i zegarek, a starą zgwałcili a na dodatek zaprosili jeszcze na poprawiny.
– I co? – pyta się turysta. Idziecie?
– Stara chce iść ale ja się jeszcze waham.

Turysta pojechał do dzikich krajów. Gdzieś na końcu świata zasiada do kolacji przy ognisku razem z tubylcami. Turysta pyta:
– A czy ludzi to jadacie?
– Nie no, jesteśmy cywilizowani.
– A jakie są wasze ulubione dania?
– No, na przykład rolada turystyczna.
– Co to jest?
– Bardzo proste. Pyton połyka turystę, a my łapiemy, pieczemy i jemy tego pytona.

Idzie spragniony facet pustynią i spotyka kolesia, który sprzedaje wielbłądy i mówi:
– Wody
– Nie sprzedaję wody tylko wielbłądy.
– To poproszę wielbłąda.
– Ale te wielbłądy są magiczne ruszają gdy powie się „Dzięki bogu” a zatrzymują gdy powie się „Amen”
– To nic dawaj pan
Jedzie, jedzie i widzi, że przed nim wielka przepaść ale zapomniał co powiedzieć, żeby wielbłąd się zatrzymał, więc mówi cały pacierz i doszedł do „Amen”.
Wielbłąd zatrzymał się przed samą przepaścią a Facet:
– uffffff „Dzięki Bogu”

Pewien turysta zabłądził w górach, tracił już nadzieję, gdy zobaczył jakieś światła, a dalej góralską chałupę:
„Jestem uratowany – zapłacę im – dadzą mi coś zjeść, napoją mnie, przenocują…” – pomyślał turysta i wszedł do środka.
Patrzy na zapiecku leżą nieruchomo Bacowa i Baca.
– Dobry wieczór, zabłądziłem, jestem głodny, chce mi się pić, zapłacę wam.
Cisza.
– Chciałbym coś zjeść – jestem głodny – powtórzył.
Cisza.
Zdegustowany brakiem reakcji Bacy i Bacowej, wziął to co leżało na stole i zjadł.
– Chciałbym się czegoś napić – powiedział już zdenerwowany.
Gdy po raz kolejny odpowiedziała mu cisza – wypił co było na stole, przeleciał Bacową i wychodząc rzekł:
– Co za popieprzeni ludzie!.
W bacówce ciągle cisza, gdy w pewnym momencie Bacowa nie wytrzymała i kichnęła:
Baca na to:
– Przegrałaś – gasisz światło.

Turyści pytają bacę, która jest godzina.
– Już trzecia za piętnaście!
– A skąd to wiecie baco, skoro nie macie zegarka?
– To proste. Klękam między owce, odsuwam jednej ogon, patrzę jej przez nogi ….. na wieżę kościelną, no i widzę!

Idzie turysta i widzi bacę pasącego kozy.
– Baco co robicie?
– No, cóż jak na chłopa przystało kozy pasać.
– Mam świetny pomysł.
A Baca zdziwiony:
– A jaki to pomysł?
– Baca im spieprzy i ciekawe co kozy zrobią.
– Pogonią za mną.
Więc Baca zrobił tak jak kazał turysta.
Turysta już wychodził z pola a Baca zmęczony go dogania i mówi:
– Zrobiłem tak jak kazałeś.
– I co kozy zrobiły?
A Baca wszystko tłumaczy:
– No, więc jedna prawie mnie kopnęła a wszystkie inne zesrały się ze strachu.

Siedzi baca na drzewie i śpiewa.
Przechodzi turysta:
– Baco, spadniecie, na drzewie się nie śpiewa.
– Nie spadnę.
Za godzinę wraca turysta, patrzy, a pod drzewem leży baca.
– A mówiłem Wam baco – nie śpiewa się na drzewie.
– Śpiwo się, śpiwo, ino się nie tańcy.