Kawały o Szkole
Pani nauczycielka przychodzi do domu Jasia i skarży się ojcu.
– Pański syn gdy zapytałam ile to jest 2+2 on obiecał, że mnie przeleci.
– Jasiu jest na zewnątrz zaraz go zawołam.
Ojciec woła Jasia.
– Jasiu! Czy to prawda, że obiecałeś pani nauczycielce, że ją przelecisz?
– Tak, tato.
– To co się szlajasz po ogrodzie? Już przyszła!
Poczatek roku szkolnego , a tu remont szkoly jak zwykle opozniony , robotnicy tynkuja sciany
Przez otwarte okno slychac Wacek pierdolnij tu wapnem
Zdenerwowana nauczycielka wychyla sie przez okno
Panowie prosze wyrazac sie delikatnie – dzieci
Za chwile slychac Wacek pierdolnij tu wapienkiem
Nauczycielka pyta dzieci:
Jaki jest największy przedmiot jaki można wziąć do buzi?
Dzieci mówią:
gruszka, jabłko, pączek…
Gdy przyszła kolej na Jasia, ten mówi:
Lampa
– Jak to Jasiu lampa ? Chyba coś się tobie pomyliło
– Nie proszę Pani. Jak wieczorem Mama idzie spać, to
mówi do Taty: Zgaś lampę, to wezmę do buzi!
Mała dziewczynka rozmawiała z nauczycielem o wielorybach. Nauczyciel twierdził, że jest fizyczną niemożliwością, by wieloryb mógł połknąć człowieka. Pomimo, że jest taki wielki, jego gardło jest zbyt wąskie. Dziewczynka upierała się, że przecież Jonasz został połknięty przez wieloryba. Zirytowany nauczyciel powtórzył, że to fizycznie niemożliwe.
Na to dziewczynka:
– Gdy będę w niebie zapytam o to Jonasza.
– A jeśli Jonasz poszedł do piekła? – pyta złośliwie nauczyciel.
– Wtedy Pan go zapyta!