Facet pyta strażaka: – Dlaczego już pan odjeżdża? Przecież jeszcze pan nie ugasił całego pożaru?! – Niech się pan z pretensjami zgłasza do mojego komendanta! Ja chciałem pracować na całym etacie, a on dał mi tylko pół…
Spotykają się dwaj koledzy. – Słyszałem, że wczoraj był u ciebie w domu pożar. – Eee, nie ma o czym mówić. Przyjechali strażacy, przestraszyli się ognia i uciekli…
Fąfara spędza noc w hotelu. Nie może zasnąć bo wciąż przeszkadza mu jakiś hałas. Dzwoni więc do recepcji: – Proszę wybaczyć – mówi recepcjonistka – ale nie można wymagać od straży, aby jeszcze ciszej gasiła pożar.
– Wyobraź sobie Kaziu, kiedy zauważyłem, że cały dom stoi w płomieniach, wbiegłem natychmiast do kuchni i na rękach wyniosłem teściową. – No cóż, każdy w takich okolicznościach traci głowę.
Pod ścianą budynku przechodząca kobieta, zauważa mężczyznę załatwiającego swoją potrzebę. – Nie wstyd panu? Przecież sto metrów dalej jest szalet! – A pani myśli, że ja mam węża strażackiego?!
Fąfara spotyka na ulicy kolegę ubranego w strażacki mundur. – Skąd masz ten mundur? – To prezent od żony. Gdy wczoraj przyszedłem wcześniej z pracy, leżał na krześle obok łóżka!
– Wyobraź sobie kochanie, kiedy byłam na wczasach w Tatrach – chwali się Halince jej gruba koleżanka – mężczyźni wchodzili do mojego pokoju po drabinie! – Mój Boże! A co, pensjonat się palił?
Wróżka siedzi nad szklaną kulą obok mężczyzny i przepowiada: – Widzę przed panem buchające żarem życie! Będzie się pan wspinał wyżej niż wszyscy… Widzę piękny mundur i jakieś złote błyski koło głowy… – To dla mnie nic nowego, przecież jestem strażakiem!
Jasio jest strażakiem i dostał wezwanie, że pali się dom. Dojechali i jego kolega zrzuca białego człowieka. Jasio złapał. Znowu zrzuca białego człowieka. Jasiu złapał. Potem zrzuca murzyna. Jasiu nie złapał. Kolega mówi: – Czemu nie złapałeś? – Bo spalonych nie zrzucaj.