Idzie zajączek lasem i kuleje na jedna nogę.
Spotyka go drugi zajączek i pyta:
– Co się stało?
– Myśliwy.
– Postrzelił?
– Nie, nadepnął.

Idzie myśliwy przez las. Rozgląda się na boki w poszukiwaniu zwierzyny…
Nagle – Jest! Niedźwiedź!
Przyłożył szybko dwururkę do ramienia, przymierzył i BACH!
Kłęby dymu zasłoniły mu pole widzenia więc rozgania je machając ręką, patrzy… misia ani śladu… podchodzi bliżej i czuje, że coś go delikatnie klepie w ramię. Odwraca się a tu za nim stoi niedźwiedź i uśmiechając się mówi
– Wiesz stary, u nas w lesie jest taki zwyczaj, że każdy kto do mnie strzeli i nie trafi robi mi laskę… Wraca wkurzony myśliwy do domu wydłubując futro z pomiędzy zębów i myśli „Ta zniewaga krwi wymaga, już ja cie załatwię!” Kilka dni później zasadził się gość w tym samym miejscu z pożyczonym od znajomego wielkokalibrowym sztucerem z lunetą. Nagle na polanę wtoczył się leniwie niedźwiedź. Myśliwy przymierzył bardzo starannie, odmierzył poprawkę na wiatr, wstrzymał oddech i BACH!!! Zanim dym sie rozwiał poczuł lekkie klepanie w ramię. Znowu niedźwiedź stoi za nim i mówi – Wiesz stary, u nas w lesie jest taki zwyczaj… Wraca myśliwy do domu wykasłując kłaki z gardła i myśli „Dubeltówka nie dała rady, sztucer nie dał rady… Trzeba coś mocniejszego bo przecież nie mogę tego tak zostawić!” Kilka dni później zasadził się w tym samym miejscu z kupionym na stadionie X-lecia granatnikiem przeciwpancernym i czeka, czeka…
Jest! Znowu ten sam niedźwiedź w tym samym miejscu. Przyłożył więc rurę do ramienia, przymierzył, wstrzymał oddech i JEBUT!!! Kupa dymu, latające w powietrzu kawałki drzew i ziemi, odgłos eksplozji poniósł się echem po lesie…
Echo ucichło, dym i kurz opadł. Na środku polany został dymiący krater. Podchodzi myśliwy ostrożnie, zagląda do dziury w ziemi i… czuje delikatne klepnięcie w ramię…
Odskoczył jak oparzony nie wierząc własnym oczom, a tu nawet nie draśnięty niedźwiedź patrzy na niego ze zdziwieniem w oczach i mówi – Wiesz stary, tak sie zastanawiam, czy ty aby na pewno przychodzisz tu na polowanie?

Idzie myśliwy przez las i śpiewa:
– Na polowanko, na polowanko!
Z tyłu wychodzi miś, klepie go po ramieniu i pyta:
– Co, na polowanko?
– Nie! Jak Boga kocham, na ryby!

Na pustyni leży słoń do góry nogami (na plecach) i mówi :
– cip cip cip cip cip cip cip…
Idzie dwóch myśliwych, widzą słonia i mówią:
– Jakiś walnięty ten słoń, nie dość ze leży na grzbiecie, nogi ma
pionowo w gore, to jeszcze mówi cip cip cip jak ptaki.
Uradzili, żeby go odwrócić i wtedy zastrzelić (do leżących się nie
strzela).
Odwrócili go, a słoń:
– Pic pic pic pic pic pic pic pic.

Na polowaniu jest trzech gostków … i strzelają w ptaki.
żaden ptak nie spadł a jeden z nich mówi:
– pewnie zawału dostał.

Jedzie facet samochodem, włącza radio i słyszy:
– Uwaga! Proszę Państwa przerywamy audycję, aby podać ważny komunikat! W okolicach Warszawy wylądował statek spoza naszej planety, po pozostawieniu przybyszów odleciał. W razie napotkania UFO-nauty prosimy o zachowanie spokoju! Z obcymi można się porozumieć po polsku, tylko trzeba wolno mówić. Podajemy przybliżony opis przybyszów: mali, zieleni, łapy do samej ziemi.
Po pewnym czasie facetowi zachciało się siusiu, więc zatrzymał się przy lasku.
Włazi w krzaki i zdębiał – widzi coś – małe, zielone, łapy do samej ziemi. Wolno mówi:
– Jestem kierowcą i jadę do Warszawy.
Słyszy:
– A ja jestem gajowy i sram!

– Kupiłem psa – chwali się myśliwy koledze.
– Tak? A jakiej rasy?
– Gończej. Ja mu mówię „Aport”, a on do mnie „Goń się!”.

Dlaczego myśliwy zamyka jedno oko mierżąc do zająca?
Bo gdyby zamknął oba, to by nic nie widział.

Myśliwy chwali się kolegom, że za jednym strzałem upolował trzy zające.
– Jak to możliwe? – pytają koledzy.
– Jednego trafiłem w brzuch, drugi zemdlał ze strachu,
a trzeci udawał zabitego, więc i jego też wziąłem ze sobą.

Idzie zajączek przez las, patrzy, a tu się myśliwy zdrzemnął i zostawił fuzję.
No to zajączek łaps i ma flintę.
” No ” – myśli sobie – „Teraz się odbiję za wszystkie zniewagi”
Idzie, patrzy lisica.
Schował fuzję za siebie i pewnym krokiem podchodzi do
niej i mówi:
– Lisico, strzel se kupkę.
Ta wielce oburzona dawaj z łapami na niego, a ten wyciąga flintę i mówi:
– Mowie poważnie. Rób kupsko.
Lisica wystraszyła się flinty, więc męczy i męczy i wyprodukowała.
Teraz zając mówi:
– A teraz to zjedz.
Lisicy oczy wylazły na wierzch, a zając machnął jej flintą przed oczami.
No to zabrała się do konsumpcji.
Zadowolony zajączek pokicał dalej.
Patrzy, wilk.
Podbiega do niego i znowu:
– Wilku, walnij kloca.
Ten oczywiście wysuwa kły, a zając – flinta przed nos wilka.
– No! Rób!
Wilk volens nolens ciśnie.
– A teraz to zjedz.
Wilk patrzy na zająca i pyta:
– Te zając, a na pewno ta flinta jest naładowana?
Zając patrzy na flintę i mówi:
– Wiesz co, czekaj, ja to zjem.

Fąfara wybrał się z kolegą na polowanie.
– Nareszcie jesteśmy na miejscu, zaraz zaczniemy strzelać.
– Strzelać? Po co?
– Cóż za pytanie! A po co zostałeś myśliwym?
– Bo chciałem chociaż raz w tygodniu uciec przed żoną.

Fąfara zwierza się sąsiadowi:
– Ludzie to niewdzięcznicy! Widzi pan tego niewysokiego
faceta, który nas minął? Udaje, że mnie nie zna, nawet się
nie przywitał, a przecież w zeszłym roku uratowałem mu życie.
– Naprawdę? Jak to było?
– W czasie polowania pomyliłem go z dzikiem i strzeliłem
do niego. Trafiłem w czapkę. Gdybym trafił kilka centymetrów
niżej, byłoby po nim!