Kawały o Kochankach
- Taki który po powrocie z pracy zastaje żonę z kochankiem i mówi "To wy sobie dokończcie, a ja zrobię kawy"
- Jaki jest idealny kochanek?
- Taki który w tej sytuacji potrafi dokończyć...
- Czy mogę z pańską żoną?
- Niestety nie ma jej w domu.
- Wiem jest u mnie. Pytam się czy MOGĘ?
Niestety, jeszcze mają ochotę coś się napić.
Facet mówi do kumpla:
- Wiesz co stary, idź do mojej sypialni, tam na parapecie stoi jeszcze jedna flaszka wódki - to ją przynieś!
- Dobra, pójdę.
Kumpel wchodzi do pokoju, a tam na łóżku leży żona gospodarza z jakimś facetem, więc bierze szybko wódkę i wychodzi.
Po opuszczeniu pokoju mówi do gospodarza:
- Wiesz co, tam w sypialni leży twoja żona z jakimś obcym facetem.
- Cicho, to jego wódka.
Nagle wraca jej mąż, a ona wychodzi z sypialni i wyciąga worek śmieci i mówi do niego:
- Kochanie wyniesiesz śmieci?
W tym czasie mężczyzna mógł uciec.
Gdy wrócił do domu, żona wyskakuje i mówi:
- Kochanie wyniesiesz śmieci?
Wkurzony wynosi śmieci i mówi do siebie:
- Cały dzień siedzi w domu i nie może wynieść zasranych śmieci!
Żona korzystając z wyjazdu zaprosiła kochanka Romka.
Przyszedł i od razu wziął się do rzeczy.
Nagle pukanie...
- o k**wa to mój mąż. Romek idź do łazienki.
Żona otwiera a tam drugi kochanek.
No i też się zabrał do rzeczy.
Nagle pukanie...schowaj się do kuchni.
A za drzwiami trzeci kochanek i tak jak poprzednicy wziął się do rzeczy.
Nagle pukanie...
- to mój mąż...
Nie mając gdzie schować kolesia wsadziła go w zbroje rycerską stojącą w pokoju.
Okazało się, że to mąż.
Wrócił i też zabrał się do rzeczy...
Mija wieczór, noc i ranek.
Pierwszy nie wytrzymał i podchodzi do łóżka i mówi, że kibel odetkany.
Mąż podziękował.
Koleś w kuchni to samo, podchodzi i mówi, że zlew przepchany.
Mąż - ok!.
Ale koleś w zbroi nie wie co wymyśleć.
Pomyślał i podchodzi:
- Przepraszam, którędy na Grunwald?
- Syneczku, gdybym ja liczyła tylko na tatusia, to i ciebie by na świecie nie było.
Nagle słychać klucz w zamku.
- O cholera, to mój mąż! - krzyczy Masztalska.
Ecik wyskakuje goły z łóżka i rzuca się po ubrania.
Nie zdążył się ubrać, bo nagle do pokoju wszedł Masztalski.
Widząc gołego Ecika mówi:
- Ecik, ja ciebie uważałem za kumpla. A ty z moja żoną... Teraz to cię
k..a zabiję!
Masztalski sięga po siekierę.
Ecik ucieka na balkon.
Patrzy w dół, a tam 10 pięter do ziemi! Co robić?
Nagle jakiś tajemniczy głos z nieba mówi:
- Ecik! Pierdnij najmocniej jak potrafisz. Blok się zawali a ty spadniesz
na dół bez szwanku!
Ecik naprężył się i pierdnął na maxa.
Faktycznie blok się zaczął rozlatywać.
Ecik spada w dół.
Nagle czuje, że ktoś go za ramię szarpie.
- Ecik! Ecik! Nie dość, że śpicie na zebraniu to jeszcze mi tu pierdzicie!
- Tak, a skąd wiesz?
- Wzorek ci się odcisnął na plecach.
- Gdzie on jest?
I szuka pod łóżkiem, w szafie.
Zbiegając ze schodów spadł i się zabił.
I w czyśćcu rozmawia z facetem:
- co ci się stało? - pyta inny facet.
- a spadłem ze schodów gdy chciałem szukać kochanka mojej żony.
- trzeba było zajrzeć do lodówki to byśmy obaj żyli.
- Proszę księdza, siedem razy zdradziłam swego męża.
- Oj, piekło, córko, piekło!- odpowiada ksiądz.
- Nie piekło ino swędziało.
- A więc to tak! - woła zrozpaczony - zdradzasz mnie z innym!
- Wypraszam sobie - mówi urażony kochanek, wciągając z godnością spodnie - zawsze z tym samym.
- Co to jest kochanek?
Babcia zrywa się na równe nogi, otwiera szafę, a z niej wypada szkielet.
- Popatrz, na śmierć zapomniałam
Trzeba podać bilet do skasowania.
Obok stoi mężczyzna.
Jak się do niego zwrócić - per Ty, czy per Pan?
Autobus jest ekspresowy.
Jeśli mężczyzna nie wysiadł na poprzednim przystanku znaczy, że jedzie do mojej dzielnicy.
Jedzie z kwiatami - znaczy do kobiety.
Kwiaty wiezie piękne, znaczy to, że i kobieta jest piękna.
W naszej dzielnicy są dwie piękne kobiety - moja żona i moja kochanka.
Do mojej kochanki facet jechać nie może, bo ja do niej jadę.
Znaczy, że jedzie do mojej żony.
Moja żona ma dwóch kochanków - Waldemara i Piotra.
Waldemar jest teraz w delegacji.
- Panie Piotrze, mógłby mi pan skasować bilet?
- moje nogi, żony nogi, czyjeś nogi. Nie, nie moje nogi, żony nogi czyjeś nogi, nie, nie.
Wstaje i liczy:
- moje nogi, żony nogi, no.