Kawały o małżeństwie

Kawały o małżeństwie – najśmieszniejsze opowieści o codziennych przygodach mężów i żon. Przekonaj się, że humor to nie tylko najlepszy sposób na radzenie sobie z trudnościami, ale też doskonały sposób na budowanie relacji.

Żona skarży się mężowi:
– Kochanie czuje się jak Kopciuszek z bajki.
– Obiecywałem ci, że będzie jak w bajce!

– Jesteś głupia, podstępna, fałszywa, kłamiesz, zdradzasz mnie…
– Mój drogi, przecież każdy człowiek ma jakieś drobne wady…

Mąż i żona leżą w łóżku i kochają się…
– Kochanie masz piersi jak rodzynki…
– Takie słodkie???
– Nie! Takie pomarszczone…

W kwadrans po stworzeniu Ewy, Adam pyta się Boga:
– Panie Boże, co to jest ta migrena?

Przyjaciółka do przyjaciółki:
– Podobno twój mąż leży w szpitalu, bo coś złamał.
– Tak. Przysięgę wierności małżeńskiej.

Marysia pyta się mamy:
– Mamo! Czy jak będę duża i znajdę sobie pana to będę tak jak ty z tatą?
– Oczywiście córciu.
– A jak nie znajdę sobie pana to będę tak jak ciocia Zuzia starą panną?
– Tak córciu.
– Kurna, fajne perspektywy.

Zaczyna się noc poślubna.
Mąż kładzie dłoń na brzuchu żony, pieści ją i mówi:
– Kocham cię.
– Proszę trochę niżej.
Mąż powtarza basem:
– KOCHAM CIĘ.

Mąż wraca nad ranem do domu.
Żona pyta:
– Gdzie byłeś? Caąą noc czekałam i nie zmrużyłam nawet oka.
Mąż zmęczonym głosem:
-A myślisz, że ja spałem?

– Franek, dzisiaj mija 30 lat od naszego ślubu. Może zarżnąć kurę?
– A co ona winna?

Facet u kochanki (mąż w delegacji), a tu nagle klucz w zamku grzebie…
Babka, niewiele myśląc, mówi mu:
– Stań na środku, tak jak jesteś – goły, a ja powiem staremu, że taka statuę kupiłam.
Maż wchodzi, rozgląda się, zauważa:
– A to co?!
– No… kupiłam taka statuę, znajomi też maja, teraz taka moda…
Maż machnął ręka i poszedł spać. Żona też. W środku nocy maż wstaje, idzie do kuchni, wyciąga chleb, smaruje masełkiem, kładzie szyneczkę, serek, ogóreczka… podchodzi do statuy i wręcza że słowami:
– Masz, ja tak trzy dni stałem, żeby choć q*.*a nakarmiła…

Żona do męża:
– Wiesz? Dzisiaj mi się poszczęściło! Idę obok zsypu na śmieci,
patrzę a tam para pantofelków stoi. A jakie piękne! Przymierzam – mój rozmiar!
Mąż:
– Taaa… Poszczęściło Ci się.
Po paru dniach żona znowu mówi:
– Słuchaj, idę do domu, a u nas na podjeździe, na żywopłocie,
futro z norek wisi. Przymierzam – mój rozmiar!
Mąż kręci głową z podziwem:
– Szczęściara z Ciebie. A ja – popatrz – nie wiem czemu,
ale szczęścia nie mam. Wyobraź sobie, wkładam wczoraj rękę pod
poduszkę, wyciągam bokserki, przymierzam – i k…a nie mój rozmiar!!

Żona:
– Nie kłóćmy się już dobrze? Złość piękności szkodzi…
Mąż:
– A, to ty nie musisz się martwić…